-
Dawaj ten artykuł, dawaj! – wołała Dżesika, usiłując wyrwać koleżance tablet.
Policzki
dziewczynki płonęły z ciekawości, tak bardzo chciała się dowiedzieć „jak
doprowadzić mężczyznę do szaleństwa i sprawić żeby cię nigdy nie porzucił”.
-
Czekaj! Przecież i tak ledwie sylabizujesz, sama ci przeczytam – zaproponowała
rozsądnie Klaudia.
Jej
rodzice bynajmniej nie byli profetami. W chwili wybierania dla niej imienia
kierowali się wyłącznie modą. Nie mieli pojęcia, że dziewczynka wskutek
lekkiego porażenia dziecięcego będzie nieco kulawa.
-
„Seks oralny, krótka instrukcja obsługi penisa”… - zaczęła tonem
kaznodziejskim.
Dżesika
na słowo „penis” głupio zachichotała, ale koleżanka przywołała ją do porządku
karcącym spojrzeniem spod zmarszczonych, kruczo czarnych brwi.
-
„Po pierwsze: Zadbaj o nawilżenie. Nie próbuj pieścić
penisa na sucho. Zanim weźmiesz go do ust, nawilż go śliną albo lu-bry-ka-n-tem”
– nieco zwolniła na trudniejszym wyrazie, po czym wróciła do normalnego tempa czytania:
- Lub wodą. Dla lepszego efektu możesz wypić przedtem łyk miętowej herbaty lub
possać miętówkę. Przystępując do seksu oralnego, powinnaś mieć usta i język
wilgotne.”
- Ty, co to jest ten lurbykant? – zapytała rzeczowo Dżesika.
- Nie mam
pojęcia. – przyznała szczerze Klaudia, która co prawda w szkole była prymuską,
zwłaszcza z religii, ale widocznie o lubrykantach ich katecheta wiedział
niewiele. - Może dalej będzie napisane: „Zmieniaj pozycje. Przyspieszaj.
Zaczynaj lizać i ssać penisa delikatnie, powoli, stopniowo zwiększając siłę
stymulacji. Nie ograniczaj się jedynie do pieszczenia penisa. Stymuluj także
okolice…”
- Co to znaczy,
że mam stymulować okolicę? – zapytała znowu Dżesika.
- Stymulować to
chyba… robić… to, co jest tutaj opisane… - dywagowała Klaudia.
- Ale okolicę? To
znaczy, że co? Sąsiadom i kolegom ze szkoły też mam to robić? Ale niektórzy są
starzy i brzydcy! Albo śmierdzą! – protestowała Dżesika.
- Czym śmierdzą? - zapytała z zainteresowaniem druga dziewczynka.
- Sikami i cebulą! - odparła tamta ze znawstwem.
- Czym śmierdzą? - zapytała z zainteresowaniem druga dziewczynka.
- Sikami i cebulą! - odparła tamta ze znawstwem.
- No to trudno, trzeba
się poświęcać dla swojego mężczyzny! Takie już nasze kobiece powołanie... – skwitowała Klaudia.
- Mówisz jak nasz ksiądz na religii! - zauważyła Dżesika.
- A widzisz! To znaczy, że mam rację! Musisz to robić wszystkim, którzy mieszkają w twojej okolicy! Inaczej masz grzech! - skwitowała Klaudia i czytała dalej: - „okolice, zwłaszcza mosznę. Zwilżaj śliną jądra, ssij je, igraj z nimi swoim ruchliwym językiem. Nawet możesz lekko je podgryzać…”
- Mówisz jak nasz ksiądz na religii! - zauważyła Dżesika.
- A widzisz! To znaczy, że mam rację! Musisz to robić wszystkim, którzy mieszkają w twojej okolicy! Inaczej masz grzech! - skwitowała Klaudia i czytała dalej: - „okolice, zwłaszcza mosznę. Zwilżaj śliną jądra, ssij je, igraj z nimi swoim ruchliwym językiem. Nawet możesz lekko je podgryzać…”
- A jak ja na
przerwie ugryzłam Kewina w rękę to zrobił wielki krzyk i nakablował do
wychowawczyni! – wykrzyknęła Dżesika rzucając cień na prawdomówność przekazu.
- No bo w
niewłaściwym miejscu go ugryzłaś! - zauważyła Klaudia autorytatywnie.
- Nie w tej okolicy? Trzeba było bliżej domu? - dopytywała jej koleżanka.
- Nie! Ty głupia! Trzeba było w jądra albo w krocze, wtedy by oszalał z rozkoszy, tak tu jest napisane! – wyjaśniła rzeczowo czytająca i wróciła do lektury: - „Pieszcząc kochanka językiem, możesz w pewnym momencie równocześnie bardzo ostrożnie pomasować mu palcem okolice odbytu i spróbować włożyć mu palec do pupy…”
- Nie w tej okolicy? Trzeba było bliżej domu? - dopytywała jej koleżanka.
- Nie! Ty głupia! Trzeba było w jądra albo w krocze, wtedy by oszalał z rozkoszy, tak tu jest napisane! – wyjaśniła rzeczowo czytająca i wróciła do lektury: - „Pieszcząc kochanka językiem, możesz w pewnym momencie równocześnie bardzo ostrożnie pomasować mu palcem okolice odbytu i spróbować włożyć mu palec do pupy…”
- Fuj! –
wykrzyknęły obie równocześnie marszcząc twarze w grymasy obrzydzenia.
Ale po chwili się
opamiętały, przełknęły ślinę, popiły słodkim jak ulep napojem z puszki,
powtórzyły sobie w głowie priorytety i wróciły do artykułu:
- „Tam właśnie, w
odległości ok. 4 cm od wejścia, znajduje się jego najwrażliwszy punkt Pe,
odpowiednik twojego punktu Gie.” To wszystko, co napisali. Nic z tego nie
rozumiem. – zakończyła Klaudia.
- Ja też nie -
przyznała Dżesika. – Na matmie było tylko o punktach A i B. I prosta P też była.
A tutaj Pe to jakiś punkt w… pupie! O tym to chyba dopiero na studiach uczą! I
to na medycynie!
- Niemożliwe! Musi być na to jakiś inny sposób! Przecież tyle
kobiet jest ze swoimi mężami przez całe życie,
a przecież nie wszystkie
skończyły medycynę! Moja mama na przykład jest z tatą odkąd się urodziłam, a
przecież nie ma nawet matury! – argumentowała Klaudia.
- Może zaocznie… - rzuciła mimochodem Dżesika, ale spojrzenie
koleżanki uświadomiło jej jak głupi to argument.
- Czytamy jeszcze raz! Aż zrozumiemy! – zadecydowała Klaudia.
*.*.*
Dżesika
rozpięła rozporek kolegi i spróbowała wsadzić tam głowę.
-
Fu! Idź się umyj najpierw! Śmierdzi jak w kiblu na Dworcu Centralnym w
Warszawie! Raz tam byłam z wycieczką, ale tego fetoru nie zapomnę do końca
życia – wyznała.
-
PKP zmienia się dla ciebie – wyszczerzył zęby Brajan z miną zadowolonego z
siebie idioty.
Dziewczyna jednak nie doceniła, że tak pięknie wyrecytował zapamiętany slogan.
Dziewczyna jednak nie doceniła, że tak pięknie wyrecytował zapamiętany slogan.
-
Masz iść to umyć! I to zaraz! – zarządziła.
-
Ale jak to? Przecież mama nie da mi teraz wody do mycia, pytałaby dlaczego chcę
się myć skoro to nie sobota. Pogna mnie ścierą, że nie będzie wody i gazu marnować na
moje wymysły, bo to wszystko kosztuje pieniądze.
- To umyj zimną! - doradziła.
- Zwariowałaś, chcesz żeby mi się skurczył? - argumentował wpatrzony we własne przyrodzenie chłopak.
- Bardziej już chyba nie może... - zauważyła Dżesika, ale jej refleksja została pominięta milczeniem.
- To umyj zimną! - doradziła.
- Zwariowałaś, chcesz żeby mi się skurczył? - argumentował wpatrzony we własne przyrodzenie chłopak.
- Bardziej już chyba nie może... - zauważyła Dżesika, ale jej refleksja została pominięta milczeniem.
-
To wy na wodzie i gazie oszczędzacie? – zdziwiła się Klaudia.
-No
ba! – przyznał Brajan. – Ale to dopiero od dwóch miesięcy. Mama zbiera na nowego
i-Pada, bo stary jest już wieśniacki.
-
Przecież my mieszkamy na wsi! – zauważyła dziewczynka. - To jaki ma być? Miastowy?
-
Ale to nie o to chodzi! – wykrzyknęli równocześnie Dżesika i Brajan, a gdy
przybili już obowiązkowego żółwika, powiedziała surowo:
-
Pójdziesz teraz do kuchni i umyjesz TO wodą z czajnika, na pewno coś jeszcze
zostało od herbaty. Nie wypiły przecież wszystkiego.
Brajan
grzecznie poszedł gdzie mu kazała, a tymczasem Klaudia nie wytrzymała i musiała
zapytać:
-
Byłaś z wycieczką zwiedzać kibel na dworcu? To w Warszawie nie sprzątają w
toaletach?
-
Z wycieczką byłam w McDonaldzie, no i do jakiegoś teatru nas zaciągnęli, ale
nie pamiętam po co, to już dawno było. A do kibla na dworcu sama poszłam tuż
przed pociągiem, bo mi się zachciało – wyjaśniła. - U siebie w domu to może i
każdy sprząta, ja tam nie wiem. Na dworcu w kabinach niby też, bo gównem nic
umazane nie było, ale zanim się weszło to odór na kilometr w przejściu
podziemnym, no bo wiesz, tam trzeba płacić za szczanie dwa złote, a nie każdy
te dwa złote ma, no to szczają po ścianach…
W
tym momencie rozległ się wrzask Brajana z kuchni.
-
Co ten idiota znowu wymodził? – westchnęła Dżesika i ruszyła w stronę kuchni,
ale zderzyła się z nim w drzwiach, przez co ten wydarł się jeszcze głośniej.
-
Co to za dzikie wrzaski? – z pokoju, gdzie wszystkie matki oglądały serial
wystawiła głowę matka Brajana z wałkami na włosach i w dżinsowych spodenkach na
chudych, opalonych nogach.
-
Nic mamo, nic… zderzyłem się z Dżesiką, to wszystko! – odpowiedział
pospiesznie, co zadowoliło obie strony, bo matka też wolała w spokoju malować
pazury na niebiesko, a nie bachora niańczyć.
Przy
mdłym blasku żyrandola Brajan pojękując wyciągnął znowu z rozporka swoją „kluskę”
na oczach dziewcząt.
-
Nic z tego nie będzie… - przyznał demonstrując z trudem czerwono-siny narząd, w
mgnieniu oka pokrywający się białymi pęcherzami. – Boli jak cholera! Szczypie!
I chyba puchnie!
-
Coś ty zrobił, idioto!? – wykrzyknęła Dżesika, delikatnie dotykając palcem, ale
odskoczył gwałtownie sycząc z bólu.
-
Skąd mogłem wiedzieć, że w czajniku jest wrzątek?! – krzyknął z wyrzutem.
-
Idź, posmaruj to masłem albo jakąś pianką, włóż do lodówki albo łotewer! – rzekła
chwytając się za głowę z miną „Idź stąd!”
*.*.*
-
Mamo, a po co w ogóle kobietom mężowie? – zapytała Dżesika.
Rodzicielka
akurat prasowała kusą wrzosową sukienunię w asyście matki Brajana, postukującej
nerwowo obcasami. Pytanie było bardzo na czasie, bo właśnie wybierała się na
balety żeby znaleźć małej nowego tatusia. Zresztą, szukała tak odkąd Dżesika
pamięta. Tatusia nie znalazła, za to rok temu pojawił się jej młodszy brat –
Staś. Najpierw matka mówiła, że on teraz będzie mężczyzną jej życia i jedyną miłością "forever", ale po pół
roku najwyraźniej doszła do wniosku, że woli trochę starszych i wróciła do
poszukiwań.
-
No bo wiesz, kochanie… jak by ci to wyjaśnić… mąż jest bardzo ważny, bo
bez niego nie można mieć dzieci… - odpowiedziała, na ostatnich słowach ściszając
wstydliwie głos.
-
Ale przecież ty nie masz męża… i nigdy nie miałaś, a jednak jakimś cudem masz
mnie… i Stasia! – zauważyła. – No to jak to jest z tymi mężami? Mężczyznami w ogóle - są potrzebni
żeby były dzieci, czy raczej nie?
Matka
trochę się zmieszała, ale zaczęła z innej beczki:
-
Mężczyzna jest w rodzinie po to, żeby chodzić do pracy, zarabiać na życie, a w
domu wkręcać żarówki, wbijać gwoździe, wynosić śmieci, grać z synem w piłkę… -
wymieniała już śmiało i bez wstydu.
-
Ale przecież ojciec Brajana tego wszystkiego nie robi, widziałam nieraz jak
pani Daria sama wynosi śmieci, a pan Sebastian tylko siedzi na kanapie przed
telewizorem i piwo pije. Albo wychodzi z kumplami na mecz jak dostanie zasiłek,
ale nigdy nie bierze ze sobą Brajana! - odparła Dżesika i dodała jeszcze: - A
ojciec Klaudii wcale nie lepszy… - ale nie zdążyła dokończyć, bo do dyskusji włączyła
się matka Brajana:
-
Racja! Racja! Nierób jeden! A jak wracam z roboty zmęczona to nigdy nic
ciepłego nie ma ugotowane! Nawet jajecznicy szkodnik nie zrobi! Nawet zupki
chińskiej! A potem jak zrobię obiad to mi mówi: pobrudziłaś gary, to sama zmywaj! A żarówki też
sama wkręcam jak się przepalą! I gwoździe wbijam, bo on wiecznie pijany i tylko
po paluchach się tłucze! – wyczytała z wyrzutem matka Brajana, a Dżesika znowu
zmierzyła rodzicielkę pytającym wzrokiem.
-
To czemu kobiety tak bardzo się starają żeby ładnie wyglądać i dobrze gotować
dla facetów którzy nic nie robią, śmierdzą sikami i kupą i nawet nie podziękują za
usługiwanie? – zapytała.
Oczy
obu matek omal nie wyszły z orbit. Na kilkanaście sekund dosłownie zaniemówiły
i znieruchomiały. A potem matka Brajana jednym ruchem wyciągnęła szpilę z koka
i przeczesując palcami jasne kędziory zapytała:
-
Jak wyglądam? – i nie czekając na odpowiedź zerwała się wołając: - Czekaj! Tylko
zmienię bluzkę! I szpilki! Te czerwone! Zaraz wracam! Idę z tobą na te balety!
W
drzwiach zderzyła się z własnym synem, który stał tam od dłuższej chwili i
wszystko słyszał. Wbijał w Dżesikę wzrok pełen nienawiści.
-
Ty musisz cały czas stać w przejściu? Nic dziwnego, że jesteś wiecznie
poobijany, bo wszyscy na ciebie wpadają! – strofowała go matka.
-
Bo on by chciał, żeby wszystkie na niego leciały…! – rzuciła kąśliwie Dżesika,
ale widząc nienawistny wzrok kolegi natychmiast zamilkła.
Matka
Dżesiki jakby dopiero w tym momencie się zreflektowała i krzyknęła:
-
Daria!!! Czeee-kaj! Miałaś przecież pilnować dzieci jak mnie nie będzie!
Tamta
zatrzymała się już na schodach i zawołała:
-
To zadzwoń do swojej matki! Powiedz, że nagła sytuacja i niech przyjedzie! W
końcu jak cię urodziła to teraz niech bierze odpowiedzialność!
Potem
słychać było tylko stukanie obcasów na schodach, a matka Dżesiki podnosząc
telefon rzekła do córki:
-
Poczekasz tutaj spokojnie na babcię Mariolę, tak? A kiedy przyjdzie, to bądź
grzeczna i rób wszystko jak ci babcia Mariola każe, tak? A jak wrócę, to masz
już leżeć w łóżku, tak?
A
gdy dziewczynka potwierdziła wszystko skinieniem głową, zaczęła gadać do
telefonu:
-
Mama? … No bo słuchaj, jest taka sytuacja…
*.*.*
-
Zagoiło się – powiedział Brajan wymachując swoją kluską nad głowami
dziewczynek.
-
Co się zagoiło? – zapytała Klaudia nie odrywając oczu od tabletu.
-
No… to... to co było poparzone – wyjaśnił.
-
A co nas to obchodzi? – równie obojętnie zapytała Dżesika.
-
Myślałem, że będziecie chciały sobie poćwiczyć… nawet się umyłem… oranżadą…
trochę się klei, ale za to ładnie pachnie… - potrząsnął biodrami, bo wydawało
mu się, że w ten sposób przyciągnie ich uwagę.
-
Skoro tak ci się podoba, to sam możesz sobie wylizać – powiedziała Klaudia.
-
Ale jak to? To przecież dziewczyny są od robienia takich rzeczy! – wykrzyknął totalnie
zaskoczony odmową.
-
Tak? I pewnie gotować, sprzątać i prać brudne gacie też lubią, co? – zapytała.
-
Zgadza się. Przecież wszystkie dziewczyny to robią, od tego są! – powtórzył z
naciskiem.
-
To ciekawe – przyznała Dżesika. – A od czego są chłopcy? Od leżenia na kanapie
przed telewizorem i żłopania piwska?
Już
miał bezrefleksyjnie potwierdzić, ale nagle zmarszczył brwi i wypalił:
-
A ciebie nienawidzę! Przez ciebie moja mama mówi, że jak tata nie znajdzie
pracy i nie zacznie zarabiać to się z nim rozwiedzie. I znajdzie innego albo
będzie żyła sama, bez taty, jak twoja!
Dżesika
wzruszyła ramionami i prychnęła bryzgając śliną w promieniu metra.
-
Pomyśl ile możesz zyskać, gdy twój ojciec odejdzie – zwróciła mu uwagę Klaudia.
– Wszystko, co zarabia twoja matka będzie teraz szło tylko na ciebie i na nią,
bo nie będzie musiała żywić i utrzymywać twojego ojca. A jak matka się dobrze
zakręci to zmusi go jeszcze żeby część zasiłku dla bezrobotnych oddawał na
ciebie jako alimenty. A jeśli będzie chciał piwko i meczyki to będzie musiał
pójść do pracy.
-
Ojciec nigdy nie pójdzie do pracy. Ma wstręt – usprawiedliwił od razu ojca.
-
No to trudno. Nie będzie dodatkowej kasy dla ciebie ale też nie będzie piwka i
meczyków. A wasza sytuacja się poprawi odkąd nie będzie na waszym garnuszku.
-
Zazdrościsz mi, bo ja mam tatę a ty nie! – wypalił prosto w twarz Dżesiki
jedyne, co mu przyszło do głowy.
-
Takiego ojca? Jeszcze nie zwariowałam, żeby ci zazdrościć! – odpowiedziała
szczerze.
Brajan
zakręcił się w kółko jak zdezorientowany pies.
-
Co z wami jest, dziewczyny? – jęknął rozpaczliwie coraz bardziej dając do
zrozumienia, że właśnie zawalił mu się jedyny świat, w jaki wierzył. - Przecież
miałyście się uczyć robić tak, żeby mężczyzna nigdy nie chciał was opuścić!
Klaudia! Myślałem, że to znaczy, że chcesz być ze mną już na zawsze!
-
Z tobą? – parsknęła kulawa dziewczynka. – Przecież ty będziesz dokładnie taki
sam jak twój ojciec! Która by chciała z tobą być?
Znowu
zakręcił się w kółko, zmilczał, przełknął ślinę i zaczął panegiryk:
-
Mój ojciec jest bardzo dobrym i mądrym człowiekiem. I dba o mnie najlepiej jak
potrafi, lepiej niż inni ojcowie. Mówią, że ojciec mnie nie zaszczepił, bo był
pijany i nie zaprowadził mnie do przychodni. Ale to nie tak, naprawdę on to
zrobił specjalnie, z troski o mnie. Gdy zachorowałem na ospę, potem na
półpasiec, a potem na odrę i na grypę naraz, za każdym razem zarażałem dzieci z
młodszych klas, które jeszcze nie były szczepione. I w efekcie około dwanaściorga
gówniarzy zmarło, a troje straciło na trwałe słuch. Czy to nie piękne?
-
A co w tym pięknego? – wzruszyły ramionami dziewczynki.
-
Ano to, że ja jestem zdrowszy i silniejszy, i dzięki temu swoją bronią
biologiczną wyeliminowałem z ludzkiego stada tych słabszych, przez co wzmocniłem
pulę genów. Nie wiem jak wy, ale ja bym sobie nie życzył żeby moja partnerka,
matka moich przyszłych dzieci, miała jakieś słabe geny i przekazywała je moim
dzieciom!
Dżesika
i Klaudia dusiły się ze śmiechu, ale Brajan wcale się tym nie zrażał i
kontynuował:
-
A po drugie to cały czas się mówi, że młodsi eliminują starszych w wyścigu do
kariery, młodsi zabierają starszym pracę… no to ja wyeliminowałem kilkoro
młodszych, żeby w przyszłości oni mnie nie zagrozili – zakończył triumfalnie.
-
Debilu! Przecież ty nigdy nie pójdziesz do pracy! Spędzisz życie na kanapie jak
twój darmozjad-ojciec! Jak wyeliminujesz młodszych to kto będzie robił na twoje
zasiłki, renty i emerytury?
-
Ano racja… - przyznał, ale po chwili doznał olśnienia i dodał: - Ale moja żona
na pewno będzie musiała pracować, przecież na darmo w domu baby trzymać nie będę,
no to ja już tak na przyszłość, z myślą o niej…
*.*.*
-
To już jutro… - westchnęła matka Brajana. – Wiesz, że ja to nawet się cieszę, pójdzie
już całkiem na państwowe, będą go żywić i opierać, jedna gęba do zapchania
mniej. Może go tam w pierdlu nauczą kibel czyścić i na deskę nie lać.
-
Co mu dajesz do pierdla? – zapytała rzeczowo przyjaciółka.
Tamta
roześmiała się w głos:
-
A co mam mu dać, darmozjadowi? Szczoteczkę do zębów mu dam! Prawie nową, bo jak
rok temu kupiona, tak tylko raz zęby mył, brudas!
Dzieci
jak zwykle bawiły się wspólnie na uboczu.
-
Za co właściwie zgarnęli twojego ojca? – zapytała Dżesika.
-
No wiesz, chciał skombinować trochę pieniędzy, ale się nie udało – rozłożył bezradnie
ramiona, ale zaraz dodał z wigorem: - Ale tak też jest dobrze. Mama się bardzo
cieszy, bo w domu będzie luźniej. Nie trzeba już będzie tyle piwa kupować i puszek sprzątać. Ja też pójdę do więzienia, tylko najpierw poczekam, aż dorosnę!