czwartek, 4 września 2014

Zgromadzenie Braci



Wszystko zaczęło się od rozłamu w Zakonie Członków Mniejszych na Wzgórzu. Właściwie to powinienem powiedzieć, iż zaczęło się od pewnego rybaka z Kafarnaum i jego nauczyciela – syna cieśli, ale o tym mieliście okazję czytać we wcześniejszych lekturach.
Po wielu latach spokojnej koegzystencji doszło do ponownej eskalacji pozornie zażegnanego konfliktu. Sprawujący pieczę nad lewym skrzydłem budynku Bracia Orędownicy Lewego Jądra ogłosili, iż ich samozwańczy przeor, ojciec Genitalis Herpes po raz kolejny doświadczył mistycznego objawienia.
Doniesienia te oczywiście natychmiast poddał w wątpliwość ojciec Testymoniusz Virile, przeor zgromadzenia Orędowników Jądra Prawego i Sprawiedliwego, które od czasu rozłamu w łonie Zakonu, zajmowało prawe skrzydło budynku.
Jednak ojciec Genitalis udokumentował prawdziwość objawień przedstawiwszy w Kurii zaświadczenia lekarskie, z których jasno wynikało, iż po każdym takim doświadczeniu mistycznym wysypka wysiękowa w okolicach poniżej jego podbrzusza znacznie się nasila.
Po całym kraju rozniosła się wieść o cudownościach dziejących się w lewym skrzydle klasztoru, a niespełna czteroipółminutową relację z objawienia transmitowała telewizja publiczna w najbardziej poważanym programie informacyjnym, w paśmie największej oglądalności. Za radą współbraci przeor uległ woli tłumu i zaczął pielgrzymować po największych metropoliach w kraju i za granicą. Stygmaty dermatologiczne na genitaliach skromnie przysłaniał specjalistyczną opaską na biodrach. Choć cena za bilet wstępu była wysoka, ojciec Genitalis gromadził dziesiątki tysięcy wiernych na wypełnionych po brzegi stadionach, gdzie nauczał i uzdrawiał, udzielając łask każdemu według zasług. Przeto z uwagi na boską sprawiedliwość, prawdziwie ufni i wierzący byli uzdrawiani, a poganie i grzesznicy, karani sprawiedliwie wysypką, którą zarażali się ze świętych ran, które odsłaniał podczas katechezy generalnej ten święty mąż.
Tego było już za wiele nawet dla pokojowo nastawionego przeora Prawojądrowych, ojca Testymoniusza, który postanowił skierować skargę do Najwyższej Instancji. Ta w odpowiedzi przysłała swym owieczkom wykwalifikowanego Nuncjusza wyposażonego w cały zestaw aparatury neuroteologicznej celem dokładnego zbadania natury objawień i potwierdzenia lub wykluczenia oszustwa. Na miejscu podał opatowi zestaw neuroprzekaźników, które całkowicie zlikwidowały wysypkę poniżej podbrzusza. Było to konieczne, aby mógł przypiąć do lewego jądra mistyka stymulator solenoidalny. Następnie przyczepił do materaca zwykły sznurek, taki jak do wieszania prania.
- Proszę, aby ojciec pociągnął za tę linkę w chwili, gdy najsilniej odczuwalna będzie obecność Bóstwa – rzekł Nuncjusz, na co opat twierdząco skinął głową.
Nuncjusz (dla przyjaciół: Niuniek), włączył aparaturę i rozpoczął eksperyment. Ciało ojca Genitalisa wjechało do komory tomografu, a impulsy elektromagnetyczne zaczęły docierać do jego jąder. Niuniek wciąż obserwował uważnie monitor z odświerzającymi się przekrojami jąder, obrazującymi wzmożoną aktywność w poszczególnych obszarach. Na umówiony sygnał, szarpnięcie za linkę przy materacu, Nuncjusz uruchomił aparaturę do iniekcji substancji radioaktywnej wprost do jąder. Wiedział, że pogrążony w głębokiej ekstazie Genitalis nawet nie poczuje ukłucia grubą igłą. Kontrast błyskawicznie rozchodził się po tkankach i wkrótce aktywność śródjądrowa była widoczna jak na dłoni.
Wyniki badań opublikowano w prasie i telewizji, jednak z braku dostatecznego materiału porównawczego nikt z szacownego grona Autorytetów Moralnych i Naukowych nie potrafił ocenić ich znaczenia, przydatności ani nawet wiarygodności. Jedni mówili, że publikacja Nuncjusza przeciera nowe szlaki nauce, inni że to wbrew ludzkiej etyce i że w celu zapobieżenia dalszemu zgorszeniu należałoby zarówno mistyka jak i naukowca prewencyjnie spopielić w przewidzianym specjalnie do tych celów Diecezjalnym Krematorium.
Zamiast tego nastąpiła kolejna fala spektakularnych nawróceń i cudownych uzdrowień, co przekonało środowiska Autorytetów Naukowych, że na razie nie wolno drażnić opinii publicznej. Ojciec Genitalis znów pielgrzymował po całym świecie i opowiadał o niezwykłym uczuciu wszechogarniającej, bezwarunkowej miłości i przynależności, o jedności z Bóstwem, o roztopieniu się w Czymś Większym i Potężniejszym.
Tymczasem przeor coraz bardziej podupadającego zgromadzenia Braci Orędowników Jądra Prawego i Sprawiedliwego wciąż święcie wierzył, że jeśli tylko trochę pomoże szczęściu to wkrótce nadejdzie też jego czas. Uruchomił dawno zebrane fundusze, kwestowane z myślą o emeryturze i osobiście zawezwał Nuncjusza, aby i jego poddał analogicznym badaniom. Jednak z racji charyzmatu swego zakonu poprosił o podłączenie stymulatorów do prawego jądra. To, co się wówczas stało przerosło jego najczarniejsze obawy. Już po kilku minutach zaczął nie tyle ciągnąc za linkę przy materacu co szarpać nią maniakalnie, po czym wrzeszczeć i kopać od środka we wnętrze tomografu. Badanie należało natychmiast przerwać, jednak to nie uspokoiło ojca Testymoniusza, który trzęsąc się na całym ciele jak w ataku padaczki, z nienaturalnie rozszerzonymi źrenicami opowiadał o nawiedzeniu przez straszliwego demona, który pragnął wniknąć do jego ciała i umysłu, aby nim zawładnąć i go zniszczyć, a być może nawet posłużyć się nim jako narzędziem do unicestwienia całej ludzkości.
I znów zdania w środowisku Autorytetów Naukowych były podzielone. Pewna grupa zaczęła ponownie weryfikować objawienia ojca Genitalisa doszukując się w nich symptomów zaangażowanego stadium opętania. Część z nich była skłonna uznać, iż powodem nawiązania kontaktu z demonem była stymulacja prawego jądra, a nie lewego, jak to miało miejsce w przypadku Genitalisa. Niezależnie od doktryny zdecydowana większość uważała natomiast, iż ojciec Testymoniusz jest osobnikiem nawiedzonym przez demona i że powodem jest złowrogi, prawojądrowy charyzmat zgromadzenia, który stanowi element niebezpieczny dla całej diaspory. Stąd dla dobra diaspory a nawet siebie samego, ojciec Testymoniusz powinien podlegać procedurze prewencyjnego spopielenia w Diecezjalnym Krematorium.
Stało się to dzisiaj w południe. Relację z ceremonii transmitowały na żywo wszystkie telewizje publiczne.
Od tej pory ludzie uwierzyli, że jesteśmy Narodem Wybranym, a religia i mistycyzm zostały raz na zawsze wpisane w nasze geny. Pod wpływem obowiązkowych objawień, którym się poddawali, wierni zaczęli masowo zapadać na ostrą wysypkę wysiękową zlokalizowaną kanonicznie poniżej podbrzusza. Nikt już nie traktował opryszczki jak kary za grzechy, wręcz przeciwnie. Uznawana była za stygmat, znak szczególnej łaski, tak jak nigdy nie gojąca się wysypka Genitalisa Herpesa.
W naszej wiosce na opryszczkę genitalną chorują już nawet małe dzieci. Nasza dom jest najbardziej oddalony od plebanii, więc zdążyłem się schować pod łóżkiem nim to do nas dotarło, ale ośmioro mojego rodzeństwa już zostało poddanych katechizacji, wobec czego drapią się do krwi po kroczu i pachwinach albo zwijając się w gorączkowych konwulsjach mamroczą ekstatycznie hymny uwielbienia.
Ściskam w dłoniach suspenso z białego jedwabiu, które otrzymałem po ukończeniu dziesiątego roku życia i zastanawiam się czy lepsza jest świadoma, lecz powolna i samotna śmierć z głodu czy też konwulsyjne konanie w nieświadomości, za to w charyzmatycznym gronie mych braci i sióstr.